Saturday, January 17, 2009

"Ostatnia kohorta" Waldemar Łysiak

Łysiaka wielbię od dawien dawna. Chyba jeszcze od czasów licealnych, gdy oczarowały mnie jego "Wyspy zaczarowane". ;) Kupuję i czytam wszystkie jego książki specjalnie nie przebierając. Muszę jednak z przykrością stwierdzić, że ostatnio ma autor nie najlepszą passę.

Pomijając poglądy polityczne Łysiaka, z którymi można się zgadzać lub nie, muszę z wielką przykrością stwierdzić, że cierpi on ostatnio na 2 obsesje: megalomanię i mizoginizm.

W książce "Najgorszy" dwójka głównych bohaterów ma jego poglądy i w dialogach prześlicznie sobie spijają z dzióbków wypowiedziane słowa (dodam, żeby uzmysłowić nonsensowność pomysłu, że jest to młoda niezależna amerykańska dziennikarka i esbecki pułkownik, szara eminencja PRL-u i IIIRP).

Bardzo mnie rozczarowała też wydana rok wcześniej "Ostatnia kohorta". To już nie te loty co zwykle, pomimo ciekawego tematu i dobrze wybranego mało znanego historycznie czasu akcji. Rzecz traktuje o schyłkowym okresie Zachodniego Cesarstwa Rzymskiego i poszukiwaniach mitycznego "ostatniego legionu", który miałby ginącą cywilizację uratować.

Bawi posunięty do absurdu mizoginizm autora. Gdybyście nie wiedzieli to każda przeciętna kobieta jest zepsutą do szpiku kości ladacznicą i na co dzień myśli głównie o seksie. Te odkrywcze poglądy wkłada w usta minimum jednego bohatera na każdą ze swoich książek.

Ja jestem daleka od wojującego feminizmu, ale dość mi się trudno zgodzić z graniczącym z pewnością przekonaniem autora, że każda kobieta to potencjalna dziwka, w dodatku gros swojego czasu spędzająca na uporczywym myśleniu o wyuzdanym seksie. Każdy pewnie sądzi po sobie, może więc jedynie takie kobiety pisarz spotkał na swojej drodze życiowej. ;)

"Ostatnia kohorta" jest mało upolityczniona, ale niestety wieje nudą i pompatycznymi dialogami szlachetnych i niezrozumianych w swoich czasach postaci.

4 comments:

Patrycja said...

Nie wiem jak to się stało, że dopiero teraz tu trafiłam;-)
Agnieszko, co do Łysiaka i ja lubię jego twórczość niezmiernie (kupuję każdą nowo wydaną pozycję) acz nie bałwochwalczo i mam do niego dystans.
Tak, tak, tak!
Na wszystkie zarzuty jakie mu stawiasz względem portretowania przez niego kobiet;-)
Bo już myślałam, że to ze mną jest coś nie tak i tylko ja się czepiam...

Pozdrawiam serdecznie!

Agnieszka said...

Miło Cię tu widzieć Patrycjo. Jak widać gotowanie jest znacznie popularniejsze w populacji od czytania, bo tutaj trafiają tylko wybrani i w mikroskopijnej ilości. ;)

Muszę Ci powiedzieć, że ja długo się zastanawiałam zanim się zdobyłam się na tę krytykę Łysiaka, bo naprawdę za wiele go cenię. Otworzył mi oczy na sztukę, ma odważne poglądy, potrafi się sprzeciwić powszechnie obowiązującym politycznie poprawnym trendom. To wszystko wielkie zalety. Jednak te wstawki anty-kobiece już mnie naprawdę zmierziły i musiałam chociaż tutaj dać upust moim odczuciom.

Anonymous said...

Pani Agnieszko, Łysiak pisze regularnie, co numer, felietony do tygodnika Uważam Rze wydawanego przez Rzeczpospolitą. Jeśli ma Pani możliwość czytać tę pozycję, serdecznie polecam, w każdym razie, wydanie internetowe jest płatne. Pozdrowienia!

Agnieszka said...

Anonimowy, serdecznie dziękuję za tą cenną informację. Świetnie, że jest wydanie internetowe, bo na tej mojej obczyźnie polska prasa "papierowa" jest niemożliwa do zdobycia niestety.