Sunday, September 18, 2011

"Wojna i pokój" Lew Tołstoj


Nie ma to jak klasyka. Zwłaszcza XIX-wieczna. Salonowe życie i subtelne gierki (ale z rosyjską duszą) Petersburga i Moskwy z czasów napoleońskich. Wojna pokazana lepiej niż w najlepszych filmach batalistycznych. No i bohaterowie - soczyści, poszukujący sensu, poddający się emocjom (nie miotani emocjami jak u Dostojewskiego). Wątek miłosny cudowny. Da się kochać Bołkońskiego razem z Nataszą.  Polskie akcenty - Adam Czartoryski jako nadęty carski minister (ja o tym nie pamiętałam), jacyś polscy masoni kręcący się po Petersburgu i porwane polskie szlachcianki. Fantastycznie malowane piórem portrety Kutuzowa i Bagrationa.

Nie mogłam znieść tylko rozważań w epilogu o siłach napędowych historii. Autor mógł sobie darować czysto filozoficzny wywód. Naprawdę to wszystko wynika z treści powieści i nie trzeba nawet średnio inteligentnemu czytelnikowi wykładać tego kawę na ławę i w dodatku w dramatycznie nudny sposób. Az dziw bierze, że to pisał ten sam człowiek, tak odstaje od reszty książki. Ale pewnie taki był dydaktyczny imperatyw w XIX wieku.

1 comment:

makroman said...

Powieść istotnie wspaniała, ale...
mi w czytaniu przeszkadzają wtręty z języka francuskiego - dla Autora były oczywistością, dla mnie też są oczywiste, bo znam realia tamtej epoki - ale nie znam francuskiego, więc co i rusz muszę odrywać się i szperać w przypisach.