Thursday, March 15, 2012

"Stalowe Szpony - Operacja Cytadela" Leo Kessler


Nie przekonuje mnie powracająca w książce kwestia, że batalion SS popełniał okrucieństwa jedynie w odwecie. A to za angielskie bombardowania Hamburga, a to z powodu zemsty rosyjskich chłopów na niemieckim żandarmie. W końcu chyba nie trudno sobie przypomnieć kto zaczął tę wojnę. Akcja jest wartka, sam książka dość sprawnie napisana, denerwuje jedynie ta poprawna politycznie filozofia dla ubogich. W dodatku autor nie jest Niemcem, jak można by przypuszczać z brzmienia nazwiska i co by go jakoś usprawiedliwiało, a Brytyjczykiem. Coś troszkę na siłę rehabilituje się tych dzielnych hitlerowskich wojaków. Jeden z nich pozuje zresztą niemal na Szwejka.

3 comments:

makroman said...

Problemem jest to że my nie postrzegamy niemieckich zołnierzy w ich ludzkiej postaci ale jako odrealnionych "Okupantów", makabrycznych "Hitlerowców" czy ośmieszanych "Szwabów".
A oni byli ludźmi i ...

Wierzyli bo tak im podawano że to co robią robią w odwecie za takie a nie inne krzywdy.

Pamiętam jakim szokiem dla mnie była lektura zwykłych codziennych raportów - to nie były groteskowo buńczuczne pierdoły wygadywane przez Stroopa, ale zwykłe żołnierskie meldunki, pełne poczucia wrogości, niebezpieczeństwa, osaczenia

Agnieszka said...

Na pewno masz rację, że nie widzimy ich jako zwykłych ludzi, jednostek. I myśmy wysłuchali naszej dawki historycznych prawd. Nie wątpię, że szary frontowy żołnierz miał swoje słabości, ataki paniki czy gniewu. (chociaż tutaj akurat byli to członkowie elitarnej jednostki SS)

Ale irytuje mnie co innego - na podstawie tej lektury można dojść do wniosku, że niemieckie akty okrucieństwa były właściwie zawsze prowokowane przez drugą stronę. Były w/g Kesslera jedynie reakcją, a nie zapalnikiem. Choć może ja znowu za bardzo patrzę na ogół, a nie na jednostki. ;) Dziękuję za ciekawy komentarz.

makroman said...

Od pewnego czasu można obserwować zwrot w postrzeganiu II Wojny Światowej. Już nie epatują nas nadludzkie zmagania, bitwy i manewry toczone milionami ludzkich istnień, ale losy jednostek.

mamy filmy takie jak Drezno, Gustloff, wcześniej Okręt, czy niemiłosiernie amerykański (w złym słowa znaczeniu) Żelazny Krzyż, poprzedziło je nieco książek.

W efekcie mamy tani sentymentalizm zamiast autentycznego zrozumienia. Powiem szczerze że mnie to niepokoi.

A czy żołnierz nawet elitarny może eis bać? oczywiście.