Monday, November 3, 2008

"Czas wrzeszczących staruszków" Rafał A. Ziemkiewicz


Stosunkowo wyważona moim zdaniem ocena ubiegłych 2 lat w polskiej polityce.
Ziemkiewicz, mimo, że zdeklarowany prawicowiec, dość trzeźwo spogląda na wszystkie strony polskiej sceny politycznej i nie waha się krytykować, gdy trzeba, tej bliskiej mu światopoglądowo.
Lubię jego styl pisania i dość logiczne wywody. Podobały mi się w tej książce zwłaszcza rozdziały dotyczące bardzo konkretnych i teoretycznie rozwiązywalnych problemów administracyjnych, z jakimi styka się przeciętny polski obywatel. Autor nazywa to "pływaniem w kisielu" - na codzienne sprawy Polak wydatkuje więcej energii niż powinien, a do dzięki różnym cudacznym przepisom, których już któryś tam z kolei rząd nie potrafi, czy też nie chce zmienić.

Moja perspektywa z daleka być może jest trochę inna niż mieszkających w kraju. Mam wrażenie jednak, że oddalenie od polskiego politycznego kotła czasami wychodzi człowiekowi na dobre - przede wszystkim udaje się filtrować nieistotny, a często zamazujący realia medialny szum. Tym bardziej podziwiam autora, że potrafi będąc w epicentrum spojrzeć na pewne sprawy z dystansem.

1 comment:

Anonymous said...

Tez lubie bardzo Ziemkiewicza.
A oto jego ostatni felieton z "RZ" o roku rzadow Tuska.


Rok dorzynania watahy


Rafał A. Ziemkiewicz 13-11-2008, ostatnia aktualizacja 13-11-2008 19:05

Bardziej niż na zdyskredytowaniu Kaczyńskich zależy dziś Platformie na jeszcze wyraźniejszym osadzeniu ich w roli trybunów "moheru", Włoszczowy i Torunia, bo to się po prostu opłaca – pisze publicysta "Rzeczpospolitej" Rafał A. Ziemkiewicz



Pierwszy rok rządów Donalda Tuska rozczarowuje. Żenująco skończyła się próba zdobycia sympatii kibiców (a być może również wpływowej grupy kapitałowo-medialnej) przez "zrobienie porządku" w znienawidzonym na stadionach PZPN. Przedwyborcze kpiny Tuska z Jarosława Kaczyńskiego, że zamiast budować drogi, chce stawiać fotoradary, dziś śmieszą.

Są też obszary, gdzie klęska poczynań PO jest mniej widowiskowa, ale jej konsekwencje mogą być groźniejsze – tak jest z oświatą i służbą zdrowia. Zwłaszcza ze służbą zdrowia, gdzie Platforma Obywatelska zapomniała o obietnicy zlikwidowania NFZ, cały wysiłek wkładając w przekształcenie placówek medycznych w spółki Skarbu Państwa i ich prywatyzację. W warunkach monopolu NFZ, dyktującego kontrakty, stawki i limity, nie może to niczego uzdrowić i sprawia wrażenie upartego realizowania politycznego testamentu posłanki Sawickiej – szczególnie wobec tajemniczego zniknięcia z projektu ustawy, gdzieś po drodze między gabinetami władzy, słów "albo innej działalności", łudząco podobnego do rywinowskiej manipulacji ustawą medialną przez ujmowanie i dodawanie słów "lub czasopisma".

Z lupą by szukać

Są wreszcie obszary, gdzie rządowi trudno wykazać się jakimkolwiek sukcesem. Premier chwali się likwidacją obowiązku służby wojskowej, ale niełatwo dziś orzec, czy nie okaże się to gwoździem do trumny armii niesprawiającej wrażenia przygotowanej do takiej rewolucji.

Usłużne media uporczywie podkreślają, że "nowy styl" polskiej polityki zagranicznej przynosi nam sympatię zachodnich polityków i mediów. Rzeczywiście, Tusk ma na Zachodzie nieporównanie lepszą prasę od poprzednika, ale trudno wskazać bodaj jedną konkretną korzyść, która by z tego wynikła dla Polski. Wczoraj stawiani do kąta za krnąbrność, dziś za grzeczność jesteśmy głaskani przez Europę po główce, ale ile to głaskanie jest warte, pokazuje choćby los naszych stoczni.

Totalną klęską i wdzięcznym obiektem do kpin okazała się też "rzeczywista walka z korupcją", której symbolem stał się nieszczęsny filet z dorsza. Niesłusznie zresztą, bo skoro już, to powinien nim być fakt, iż ujawniając z tak wielkim przytupem wydatki ze służbowych kart członków rządu PiS, przemilczano tego, który pozostaje ministrem także w rządzie PO – PSL, a który, jak się niebawem okazało, wydawał o wiele więcej niż wszyscy pozostali.

Skandaliczne traktowanie publicznych pieniędzy w KRUS może Tusk zrzucić na koalicjanta, na którego skazuje go sejmowa arytmetyka – ale nie mniej skandalicznej dotacji dla ITI na przerobienie dzierżawionego przez ten koncern stadionu warszawskiej Legii na centrum handlowe tym argumentem zbagatelizować się nie da.

Rozmiary klęski podkreślił nieopatrznie sam premier, publikując w "Super Expressie" listę osiągnięć pierwszego roku swych rządów. Lista – dwadzieścia parę pozycji – może zaimponować tylko na pierwszy rzut oka.

Od punktu pierwszego sukcesy ograniczają się do takich dokonań, jak: likwidacja obowiązku meldunkowego czy uproszczenie procedur odralniania ziemi, uzyskiwania pozwolenia na budowę i legalizowania samowoli budowlanych; słowem, do biurokratycznych, z przeproszeniem, dupereli, które powinny być załatwiane przez drobnych urzędników.

Na dodatek w świetle tej listy jedynym człowiekiem PO, który cokolwiek konkretnego potrafił zrobić, okazuje się Janusz Palikot.

http://www.rp.pl/artykul/2,218951.html



Pozdrawiam, Piotr.