Thursday, November 6, 2008

" Życie Karola Wielkiego" Einhard

Maleńka książeczka o wielkim władcy, napisana 1200 lat temu. Najbliższa historycznie relacja z czasów panowania najsłynniejszego karolinga, spisana przez jego dworzanina i kronikarza, w stylu usiłującym naśladować klasyczne rzymskie wzory (głównie Swetoniusza). Współczesne komentarze wskazują, że już ponad tysiąclecie temu stosowano szeroko metody indoktrynacji politycznej, przeinaczające dość znacznie rzeczywistość. I tak nam już zostało.... ;)

Monday, November 3, 2008

"Czas wrzeszczących staruszków" Rafał A. Ziemkiewicz


Stosunkowo wyważona moim zdaniem ocena ubiegłych 2 lat w polskiej polityce.
Ziemkiewicz, mimo, że zdeklarowany prawicowiec, dość trzeźwo spogląda na wszystkie strony polskiej sceny politycznej i nie waha się krytykować, gdy trzeba, tej bliskiej mu światopoglądowo.
Lubię jego styl pisania i dość logiczne wywody. Podobały mi się w tej książce zwłaszcza rozdziały dotyczące bardzo konkretnych i teoretycznie rozwiązywalnych problemów administracyjnych, z jakimi styka się przeciętny polski obywatel. Autor nazywa to "pływaniem w kisielu" - na codzienne sprawy Polak wydatkuje więcej energii niż powinien, a do dzięki różnym cudacznym przepisom, których już któryś tam z kolei rząd nie potrafi, czy też nie chce zmienić.

Moja perspektywa z daleka być może jest trochę inna niż mieszkających w kraju. Mam wrażenie jednak, że oddalenie od polskiego politycznego kotła czasami wychodzi człowiekowi na dobre - przede wszystkim udaje się filtrować nieistotny, a często zamazujący realia medialny szum. Tym bardziej podziwiam autora, że potrafi będąc w epicentrum spojrzeć na pewne sprawy z dystansem.

Tuesday, October 28, 2008

"Królowie przeklęci" Maurice Druon

Żeby sobie odbić suchość i brak polotu mojej poprzedniej lektury na temat historii Francji tym razem wzięłam się za książkę na kanwie prawdziwych wydarzeń, zaludnioną jedynie realnie kiedyś żyjącymi postaciami, ale okraszoną dużą dozą epickiej fantazji autora.

Pierwszy tom z cyklu "Królowie przeklęci" traktuje o panowaniu, dość negatywnie postrzeganego poza Francją, króla Filipa IV zwanego Pięknym. Łatwo zauważyć, że autor - w końcu przecież Francuz - bardzo z Filipem sympatyzuje. Niektóre kontrowersyjne działania króla (np. uwięzienie i skazanie templariuszy oraz zagarnięcie ich majątku, niewola awiniońska papieży ) tłumaczy racją stanu, a przed wszystkim zachwyca się tym, jak to Filipowi udało się ustanowić silną władzę królewską. Całość napisana bardzo wartko i sprawnie. Nie brakuje spisków, tajemniczych klątw i pikantnych intryg.

Kolejne kilka tomów to dzieje ostatnich Kapetyngów - potomków króla Filipa Pięknego, którym już niestety jako władcom zabrakło albo ojcowskich walorów albo szczęścia. Świetnie nakreślony obraz dynastycznych intryg, które suma sumarum doprowadziły na tron Walezjuszy. O panowaniu trzech pierwszych królów z tej linii traktują ostatnie dwa tomy. Jak Druon sympatyzował z Filipem Pięknym, tak i nie pozostawia suchej nitki na fundatorach nowej dynastii. Nie ma się zresztą czemu dziwić, patrząc na konsekwencje ich poczynań. Zwłaszcza w porównaniu z ówczesnymi angielskimi władcami nie jawią się zbyt imponująco. Aż żal, że spod pióra tego autora nie wyszły tomy o dalszych kolejach losu francuskiej monarchii. Żeby w taki sposób więcej osób umiało pisać o historii, to mielibyśmy z pewnością cały tłum jej wielbicieli.

Monday, October 6, 2008

Trylogia "Kushiel's Legacy": "Kushiel's dart" "Kushiel's Chosen" "Kushiel's Avatar" Jacqueline Carey

Mimo, że czytam ogromne ilości literatury fantasy- co zresztą rzuca się w oczy na tym blogu- muszę przyznać, że najbardziej chyba upodobałam sobie książki z tego gatunku, które mają minimalną ilość niewiarygodnych i fantastycznych zdarzeń. Takie jest np. "The Lions of Al - Rassan" G.G.Kaya, taka jest też trylogia, o której chciałbym dzisiaj parę słów napisać.

To historia świata przypominającego bardzo wczesnośredniowieczną Europę i okolice. W opisywanych przez autorkę państwach rozpoznajemy z łatwością Francję (Terre d'Ange), Włochy, Anglię czy Egipt. Jednak mieszkańcy tych miejsc wyznają inne religie i mają władców nie mających nic wspólnego ze znanymi nam postaciami z przeszłości. Natomiast smaczku dodaje, że często ich obyczaje i niby nieistotne drobiazgi są absolutnie zgodne z historyczną rzeczywistością.

Dość niecodziennym pomysłem jest zrobienie główną bohaterką opowieści kurtyzany o - no cóż - masochistycznych upodobaniach. Trudno się trochę wczuć w jej psychikę, a czasami nawet zrozumieć motywy działania, ale być może było to zamierzone przez autorkę. Za to towarzysz jej życia - "cud-miód", archetyp szlachetnego obrońcy i opoki dla kruchej kobiety, w dodatku związany dręczącymi jego prawą duszę ślubami. Nie można się nie zakochać. Całe ich życie to wędrówki po znanym ówcześnie świecie, aż najeżone niezwykłymi i niebezpiecznymi przygodami, pałacowymi intrygami i nieoczekiwanymi zwrotami akcji. Jakie są tu elementy fantasy? Oczywiście cały ten świat jest wymyślony, ale to jeszcze nie wystarcza, żeby zaliczyć do gatunku. W zasadzie baśniowe, nierealne zdarzenia mają miejsce li i jedynie w czasie ingerencji boskich (lub anielskich) sił. Zdarzają się one, ale rzadko i to jeszcze podkreśla ich niezwykłość.

Książka znakomicie napisana, dosłownie trzymająca nas w swoich szponach i nie pozwalająca się od siebie oderwać. A gdy rozpaczałam, że to już koniec świetnej trylogii, odkryłam że Jacqueline Carey już napisała kolejne tomy.

Tuesday, August 26, 2008

"A Concise History of France" Roger Price


W tym blogu, inaczej niż w kulinarnym, znajdują się pozycje, których czytanie stanowczo odradzam. Do nich właśnie zalicza się dzisiejsza książka. Kupiłam ją przed planowaną podróżą do Francji, aby mieć coś w rodzaju ciekawie napisanej historycznej ściągawki, poszerzającej wiedzę z przewodników. Czyli miała być to taka mała pomoc dla nieco ambitniejszego turysty. Książka zresztą była reklamowana, jako historia Francji dla laików i samo słowo "concise" w tytule wydawało się zapowiadać dziełko skrótowe, najeżone faktami i okraszone ewentualnie krótką analizą trendów wydarzeń na przestrzeni wieków.

Książka ta niestety nie jest niczym wymienionym powyżej. Autorem jest profesor historii Francji, jakiegoś brytyjskiego uniwersytetu, co jeszcze może samo w sobie nie zapowiada klęski. ;) Niestety skoncentrował się on na swoich ulubionych zagadnieniach w temacie, a są nimi - ku mojemu głębokiemu rozczarowaniu - historia ekonomiczna i społeczna Francji. Gdyby książka nosiła taki właśnie tytuł nie mogłabym powiedzieć złego słowa, ale gdy coś się nazywa "Concise History of France" to naprawdę zwykły człowiek nie spodziewa się tam rozważań na temat wyższości orki koniem zamiast wołem i szczegółowej analizy tendencji demograficznych w średniowieczu. Co gorsza autor dyskutuje z bliżej nam nieznanymi poglądami lewicowych i prawicowych historyków na rewolucję 1789r, swój pogląd uznając oczywiście za wolny od subiektywizmu. Wydarzenia polityczne są jedynie tłem dla dziwacznych rozważań autora. Nie spodziewajcie się tu nie daj Boże chronologii. Autor zakłada, że znacie historię Francji równie dobrze jak on. Myślę, że po tym co napisałam już nikomu przez myśl nie przejdzie, że w takiej książce mogą pojawić się jakieś ciekawe dykteryjki czy anegdoty na temat dworskich intryg czy prywatnego życia władców. I rzeczywiście ich tu nie ma.

Nie wiem kogo bardziej winić wydawcę czy autora za wprowadzający w błąd tytuł i notkę bibliograficzną. Lekturę w każdym razie zdecydowanie odradzam, chyba że ktoś fascynuje się socjo-ekonomicznymi prądami w różnych epokach. Jeśli ktoś nie wierzy to zapraszam tu, okazuje się, że cała książka jest dostępna w necie.

Sunday, July 20, 2008

"Hot sun, cool shadow" Angela Murrills


W ostatnich 10-15 latach był przeogromny wysyp książek, których fabułę można by było streścić tak: bohater (zwykle jest to również autor książki) ma dość życia w swoim kraju i dlatego postanawia osiedlić się w jakimś uroczym zakątku świata (w 99 przypadkach na 100 jest to francuska lub włoska prowincja), z dala od światowego zgiełku, po czym raczy nas swoimi obserwacjami na temat swojego aktualnego miejsca zamieszkania. Te obserwacje są mniej lub bardziej odkrywcze, czasami okraszone humorem (Peter Mayle), innym razem znów zwiewnie-romantyczne (Frances Mayes). Po 2-3 pozycjach z tego gatunku mamy już tego typu literatury naprawdę serdecznie dość.

Z tego powodu z dość mieszanymi uczuciami nabyłam książkę Kanadyjki Angeli Murrills, obawiając się, że schemat się i tutaj powtórzy. Jedynym bodźcem był w zasadzie nas wakacyjny przejazd przez Langwedocję i potrzeba jakieś w miarę turystycznej lektury na temat tej okolicy. Pierwsze strony książki źle mnie nastroiły, bo autorka zaczęła bardzo typowo - od trudnych poszukiwań letniego domu we Francji. Później jednak było coraz lepiej - rozdziały dotyczące poszczególnych atrakcji turystycznych Langwedocji, z mocnym akcentem na atrakcje kulinarne. Sporo informacji na temat historii regionu, a wszystko to podane ładną prozą i przyjemne do czytania. W sumie książka przypomina subiektywny nieco, ale obszerny przewodnik po okolicy. Nie można zapomnieć jeszcze o świetnych szkicach męża autorki i towarzysza jej wypraw po Langwedocji, którymi jest okraszony ten tomik.

Monday, July 14, 2008

"Król szczurów" James Clavell


Muszę się dziś przyznać do moich niezbyt kobiecych gustów. Otóż ja kocham literaturę wojenną w całym jej historycznym przekroju - od starożytności poczynając na współczesności kończąc. Nie muszą zresztą być to wojny realne, równym uwielbieniem darzę literaturę batalistyczną z gatunku fantasy, a nawet science-fiction. Nic tak nie robi dobrze książce, jak soczysty opis kilku bitew. Wiem, że to raczej nie jest normalne, ale nic na to nie poradzę, że z większą przyjemnością czytam naszpikowaną bitewnym zgiełkiem "Malazańską księgę poległych" niż "Damę kameliową (choć i ta ostatnia nie jest zła ;) ).

Książka Clavella jednak mimo, że jest jak najbardziej o wojnie, nie jest z pewnością batalistyczna. Akcja rozgrywa się w japońskim obozie jenieckim w okolicach Singapuru, a autor daje nam znakomitą analizę ludzkiej psychiki w niewoli. Genialnie nakreślone portrety bohaterów, wartka akcja i trochę pesymistyczny finał. Całość znakomita i świetnie się czyta.

Friday, July 4, 2008

"Ojciec Goriot" Honore de Balzac

Czytam stosunkowo niewiele klasyki, a zwłaszcza rzadko kusi mnie w ostatnich latach literatura dziewiętnastowieczna. Okazuje się jednak, że czasem można sobie z przyjemnością wrócić to takiego np. Balzaka. Czasem trąci myszką egzaltacja autora, czasem dumamy nad tym jak to możliwe, że świat był tak śmiesznie urządzony. Może to banalne, ale jednak jest parę kwestii u pana Honoriusza, którym nie można odmówić ponadczasowości. I miło gdy z taką łatwością dzięki tej lekturze rysyją nam się w wyobraźni potrety bohaterów wstrząsanych burzą uczuć. Gdy każdy gest i skrzywienie kącika ust jest wnikliwie zanalizowany, ba, nie tylko zanalizowany - mamy podane na tacy i wnioski i ocenę moralną ludzkich uczynków. Jakaż to rzetelna literatura, łezka się w oku kręci, że dzisiaj już takiej nikt nie pisze.....

Thursday, July 3, 2008

"Księga Nowego Słońca - tom 1. Cień kata" Gene Wolfe


Podobno ksiązki o gasnącym słońcu to cały podgatunek w nurcie fantasy. No cóż, mnie raczej on nie pociąga. Możliwe, że odbiór książki utrudniał mi nieco fakt, że czytałam ją po angielsku, a naszpikowana jest wymyślonymi przez autora na użytek książki słowami. Ja czasami nie miałam pewności czy to rzeczywiście jakaś nowomowa, czy też po prostu nie znane mi w obcym bądź co bądź języku słowo. Tak że ślęczałam trochę nad słownikiem.

Wolfe nie obawia się przypisać swojemu bohaterowi dość niepopularną profesję - jest on mianowicie katem. Za okazanie jednak miłosierdzia jednej z torturowanych (to miłosierdzie to umożliwienie jej popełnienia samobójstwa) zostaje wydalony ze swojej gildii i wyrusza w długą wędrówkę na północ kraju. Dodam, że ponoć akcja toczy się w dalekiej przyszłości, konstatacja ta nie jest jednak możliwa po przebrnięciu przez pierwszy tom. Wiem to jedynie z recenzji całego cyklu. Ja mam chyba dość niedojrzałe podejście do lektur, bo nie znoszę takich, w których się nic nie dzieje. Tutaj przez cały tom bohaterowi udaje się okazać miłosierdzie, stoczyć pojedynek, ściąć komuś głowę i dotrzeć do bram miasta. Zaiste jeśli następne tomy są tak bogate w wydarzenia to współczuję ich czytelnikom. Ja nie mam zamiaru zaliczać się w ich poczet. ;)

Tuesday, June 3, 2008

"The Chronicles of Amber" Roger Zelazny


Dwie serie kronik, każda po pięć tomów. Autor ma interesujace pomysły -Wzorzec świata i jego antyteza Chaos . Światy (między innymi nasza Ziemia) jako cienie Amberu. Podróże przez cienie, karciane atuty jako transportujące ludzi portale itp. Jednak za każdym razem gdy oczekujemy kulminacji, przełomowego momentu w akcji - gorzko się rozczarowujemy. Rozwiązania są płaskie, nieciekawe, suma sumarum trudno znaleźć jakiś głębszy sens w poczynaniach bohaterów, a nawet walce wielkich magicznych mocy. Narrator zresztą sam o tym wspomina, że nie wiadomo właściwie dlaczego walczą. Niejednokrotnie ma się wrażenie, że autor porzuca rozpoczęte wątki z braku pomysłu na ich rozwinięcie. Co chwilę rzuca się nam na usta pytanie "Po co?". Nużą również monotonne opisy podróży przez cienie - Zelazny raczy nas relacją zmieniających się jak w kalejdoskopie barw nieba i ziemi, pojawiają się a to góry, a to morza, a to znowu równiny. Niewarte to wszystko zapisanego papieru. Szalenie brakuje tej książce spójności i konsekwencji w rozwijaniu całkiem ciekawych wątków. Podsumowując to raczej fantasy klasy C.

Monday, May 5, 2008

"Tajemnice zakonu" Leon Knabit OSB


Wywiad rzeka z ponoć popularnym w polskich mediach tynieckim benedyktynem. Tytułowych tajemnic ojciec Leon nie wyjawia za wiele, ale z pewnością przybliża świeckiemu czytelnikowi codzienne życie mnicha. Sporo informacji o regule św. Benedykta, anegdoty o słynnych opatach, przeorach i innych barwnych zakonnych osobistościach. Rzecz o ludziach, których dewizą w życiu jest "Ora et labora" czyli "Módl się i pracuj" może i nas maluczkich i grzesznych skłonić do jakiejś refleksji. Niewielu ludzi zdaje sobie sprawę, że celem doczesnego życia każdego mnicha jest świętość i życie wieczne.

"Gra Endera" Orson Scott Card



Zupełnie mnie ta książka nie wciągnęła, nie sięgnę po kolejne części sagi o Enderze, małym chłopcu, który zbawia świat, a właściwie Wszechświat. Dociągnęłam do końca tylko dlatego, że nie lubię zostawiać niedoczytanych książek, zawsze myślę, że może coś się jednak rozkręci, a ja nie będę o tym wiedziała i coś mi przepadnie.

Pisarz reklamowany jako znawca duszy dziecka, a psychologiczne portrety dzieci w tej książce są moim zdaniem zupełnie niewiarygodne. Autor daje im umysłowość i cele życiowe zupełnie dorosłych ludzi. Ale może się czepiam , bo to w końcu sci-fi. Może więc w przyszłości dzieci takie będą... chociaż módlmy się oby tak się nie stało. Nie da się również ukryć, że książka jest pisana w trochę innej epoce (1977r) i trąci nieco myszką jeśli chodzi o fabułę.

Saturday, April 5, 2008

"Listy z Ziemi" Mark Twain


Skończyłam "Listy z Ziemi" Marka Twaina i sama nie wiem , co mysleć o tej książce. Jest przygnębiająca, momentami irytująca, a czasem trudno się z autorem nie zgodzić. A może to wszystko należy traktować z przymrużeniem oka, bo listy wszakże pisze szatan.

Dziwna to książka. Momentami przyklaskiwałam obrazoburczym opiniom autora o urządzeniu naszego świata, a chwilami znowu miałam wrażenie, że facetowi w dzieciństwie nie powiedzieli, że Biblię nie zawsze bierze się dosłownie. Ale może on protestant - u nich chyba każdy ma prawo do własnej, niczym nie skrępowanej interpretacji.

Dochodzę do wniosku, że muszę tę cienką książeczkę przeczytać ponownie.

"Pelagia i czarny mnich" Borys Akunin


Lekki kryminał, bardzo przyjemny w lekturze. I jak to u Akunina - wcale nie głupi. Władykę Mitrofaniusza i siostrę Pelagię, lubujących się w rozwiązywaniu kryminalnych zagadek, można serdecznie polubić. Jeśli chodzi o fabułę to nie była ona zbyt skomplikowana w tym tomie, trochę ciekawsze perypetie są w książce "Pelagia i biały buldog". Jeden zgrzyt - Polskę nazywają tu Krajem Prywislanskim.

Sunday, March 23, 2008

"Lewa wolna" Józef Mackiewicz


Od lat zaczarowują mnie kresowe historie. Opowieści o zagubionych wśród łąk i lasów niewielkich dworkach. Mieszkających tam prawych mężczyznach i delikatnych aczkolwiek niezłomnych kobietach. Takie zauroczenie pewnie nie dziwi u kogoś, kto ma kresowe korzenie. Tu w ten sielankowy krajobraz wdziera się wojna - widzimy dopalająca się pierwszą światową pożogę, a potem już wojnę z bolszewikami. Autor przepięknie przeplata wątki indywidualnych bohaterów z relacją stricte historyczną i własnymi mądrymi i wyważonymi opiniami na temat ówczesnej polityki.

Nie mogę przestać myśleć o tym "co by było gdyby". Gdyby Piłsudski pomógł Denikinowi i czerwona Rosja zostałaby pokonana. Czy byłoby nam lepiej czy gorzej? Wiemy czego byśmy uniknęli... ale co dostalibyśmy w zamian. A gdyby pomógł Wranglowi, nie podpisywał traktatu pokojowego w Rydze - czy jeszcze nie okrzepły komunizm by upadł, a nasze granice sięgały do wrót Smoleńska? Czy może biała Rosja, której Naczelnik tak się obawiał znowu by położyła na nas swoje ciężkie łapsko? Łatwo krytykować decyzje z przeszłości, ale czy ta krytyka ma sens? Możemy tylko gdybać, nie mamy pojęcia, jak by się potoczyły nasze losy...

Friday, March 21, 2008

"Akwarium" Wiktor Suworow


Nigdy nie przypuszczałam, że może mnie wciągnąć książka o tym jak funkcjonował radziecki wywiad wojskowy GRU. Ale tak sie właśnie stało w czasie czytania "Akwarium". Dopiero po jej przeczytaniu spojrzałam na notkę o tym, że autor, zbiegły później na Zachód, był rzeczywiście funkcjonariuszem tej instytucji.

Suworow opisuje sposób rekrutacji, mrożące krew w żyłach metody szkolenia przyszłych agentów i niemalże niezawodny system wewnętrznej kontroli GRU. Przychodzi człowiekowi od razu do głowy, że Orwell w swoich wizjach tego systemu nie był wcale daleki od rzeczywistości.

Najbardziej chyba poruszyło mnie zdumienie autora faktem, że ludzie z Zachodu w zasadzie z nieprzymuszonej woli chcieli z GRU czy KGB współpracować. Ja również ciągle się zastanawiam co nimi kierowało - żądza pieniądza czy jakieś pokręcone idealistyczne przekonanie, że ten ustrój jest wewnętrznie sprawiedliwy. Zachód do dzisiaj tkwi moim zdaniem w okowach jak mu się wydaje "intelektualizującej", "sprawiedliwej społecznie" lewicowości. I to jest źródłem wielu problemów współczesnego świata - z pierworodną jej córą "poprawnością polityczną" na czele.

"Saga o Ludziach Lodu" tomy 1 i 2 Margit Sandemo


2 pierwsze tomy "Sagi o Ludziach Lodu". Sklasyfikowałabym to czytadło , jako "Dzieci z Bulerbyn" dla dorosłych. Ale ja jestem fanką tych ostatnich, więc źle mi się nie czytało. Taka lektura do pociągu, żeby podróż szybciej upłynęła lub na czas wielkiego wyczerpania umysłowego. Czy sięgnę po następne tomy - trudno mi powiedzieć... Chyba najpierw muszę się zmęczyć mentalnie jakąś ciutke trudniejszą lekturą

"Gdzie przykazań brak dziesięciu" Joe Alex


Pan Maciej Słomczyński był genialnym tłumaczem literatury angielskiej, tego mu z pewnością nie można odmówić. "Gdzie przykazań brak dziesięciu" jest trzecim jego kryminałem (pisanym pod pseudonimem), ktory przeczytałam. "Zmącony spokój Pani Labiryntu" czytałam wiele lat temu i pamiętam, że wówczas mi się bardzo podobała. Niedawno siegnelam po "Cichym ścigałam go lotem", która zaciekawiła mnie fabułą, gdzie wszyscy są podejrzani i niby nikt na pierwszy rzut oka nie może być mordercą.

W książce , o której teraz piszę, pomysł jest podobny. Mocna stroną tego kryminału jest niewątpliwie oddanie ze znawstwem atmosfery bogatego angielskiego domu z tradycjami (widać, ze autor z łatwością przyswoił sobie styl tłumaczonych książek). Sama intryga jest jednak niezbyt wciągająca, ba główny bohater w trakcie śledztwa zadaje pytania, na które w zasadzie nie potrafi dać logicznej odpowiedzi. Nie chce zdradzać szczegółów akcji, ale trudno właściwie zrozumieć po co morderca zabija, skoro tak naprawdę celem jest kradzież, możliwa do dokonania bez tak drastycznych środków.

Sunday, March 9, 2008

"Klub Dumas" Arturo Perez-Reverte


Nigdy nie sądziłam, że będę kiedyś krytykować Arturo Perez-Reverte, jednego z moich ulubionych pisarzy, którego w dodatku darzę wielkim sentymentem. W dodatku nie zachwyciła mnie chyba najpopularniejsza jego książka, która nawet doczekała się ekranizacji ("Dziewiąte wrota" Polańskiego). Chyba zresztą właśnie ta ostatnia zniechęciła mnie do książki. Rzadko mi się dotąd zdarzało najpierw widzieć film, a dopiero później czytać powieść, na której podstawie powstał.

"Dziewiąte wrota" były zresztą moim zdaniem bardzo marnym filmem. Polański zrobił film przesadnie demoniczny, chyba w przekonaniu, że to właśnie najbardziej przyciągnie publiczność. Mimo, że niewątpliwie nie da się uniknąć postaci diabła w ekranizacji "Klubu Dumas", to może nie koniecznie moim zdaniem trzeba na niej koncentrować całą swoją uwagę, a tak właśnie się w filmie stało.

Powtarzany chyba jednak nazbyt często przez autora schemat: udręczony intelektualista otoczony przez piękne kobiety i w tej książce gra pierwsze skrzypce. Lekturę mocno popsuły mi również czytane wcześniej i bardzo nielubiane przeze mnie książki Dana Browna (narzucały mi się skojarzenia - w obu wątek kryminalny, tajemnice przeszłości, no i ten bohater intelektualista i kobieta u jego boku). Wiem, że książka Reverte jest starsza, może i Brown się na niej nieudolnie wzorował, ale mnie "Kod da Vinci" i "Anioły i demony" bardzo skutecznie zniechęciły do "historycznych kryminałów", templariuszy, graala, a nawet samego Leonarda da Vinci. Może musi mi minąć jakiś okres karencji, żebym mogła na te tematy znowu czytać.....

Saturday, March 1, 2008

"Pan Lodowego Ogrodu" tom II Jarosław Grzędowicz


Pierwszy tom zachwycił mnie pomysłem połączenia wątków fantasy z elementami science - fiction. Akcja była wartka, pisarz nie pozwalał się czytelnikowi ani przez chwilę nudzić. Finałowe sceny pierwszego tomu były ciutkę dziwaczne. Jeśli można zarzucać autorowi fantasy nadmiar fantazji to właśnie to zjawisko miało pod koniec książki miejsce. ;) W sumie pierwszy tom oceniam jako rewelacyjny.

Drugi tom nie daje już tego zaskoczenia świeżością pomysłu - znamy już postacie i wykreowaną przez pisarza rzeczywistość. Za głównym bohaterem -nowożytnym rębajłą, o polsko-fińsko-chorwackich korzeniach, pozbawionym w tym tomie technologicznego wspomagania, a uciekającego się tu częściej do magii - nadal przepadamy. Jego sarkastycznego humoru i celnych powiedzonek nie można nie lubić.

Akcja wytraciła już jednak nieco swoje tempo. Bohater głównie śpi, wędruje i wpatruje się w punkt przed sobą (w celach treningowych co prawda). Dopiero pod koniec rusza do akcji, ale i wtedy za wiele się nie wydarza. Ale może ja się trochę czepiam, może to miał być tom bardziej refleksyjny niż pierwszy.

Dodam jeszcze, że to nie koniec opowieści o Vuko Drakkainenie i to mnie bardzo cieszy. Autor ma świetny warsztat, znakomicie operuje językiem. Wielki plus dałabym mu za niebanalne pomysły - nareszcie mamy coś oprócz czarowników i smoków (choć i tych nie brakuje). Na tle często powielających utarty schemat polskich utworów fantasy wreszcie trafił nam się ktoś ze świeżymi ideami.

Thursday, February 21, 2008

"Malazańska księga poległych" tomy 6-7 Steven Erikson



Pewnie myślicie, że przez ten miesiąc niepisania leniuchowałam i niczego nie czytałam. Ależ wręcz przeciwnie. Musiałam uporać się z tym, co do tej pory Steven Erikson napisał o Imperium Malazańskim i okolicach. A że było tego kilka tysięcy stron, to trochę mi czasu na to zeszło.

Pierwsza część VII-go tomu to jeszcze nie koniec tej batalistycznej sagi, ale dla mnie czas na odetchnięcie od przygód jej bohaterów. I cóż wynika z tych tysięcy zapisanych przez autora, a przeze mnie przeczytanych stronnic? Nie ma dwóch zdań, ze polubiłam paru bohaterów. Poczynając od dystansującego się od świata Anomandera Rake'a, poprzez nieomylnego skrytobójcę Kalama Mekhara, na tragicznie szlachetnym szaroskórym Trullu Sengarze kończąc. Nie zapominajmy tez o ekscentrycznym Teholu Beddict'cie i jego boskim...lokaju. Rozczarował mnie trochę autor przedwcześnie urywając wątek Perły, a tak się nieco romansowo i kontrowersyjnie zapowiadał.

Sam język książki niespecjalnie porywa i nie jest jej mocną strona. Nie dorasta nawet do pięt takiemu Kay'owi czy Tolkienowi, a nawet naszemu Sapkowskiemu czy Grzędowiczowi. Zastanawiam się czy to, przynajmniej w części, nie jest winą tłumaczenia. Momentami widać niezręczności, w postaci dosłownego przekładania idiomów na polski, a już powtarzanie wyrażenia "podniósł/podniosła urękawicznioną dłoń" potrafi naprawdę rozsierdzić.

Fabula tez pozostawia miejscami nieco do życzenia. Jakoś szczególnie nierówny był pod tym względem II tom. Ciągnące się setkami stron przygotowania do oblężenia, tragicznie nudny watek Srebrnej Lisicy i jej matki, a potem nagła, emocjonująca, i muszę przyznać robiąca wrażenie, kulminacja w czasie bitwy o Corral. Zresztą to takie trochę hollywoodzkie spiętrzanie wydarzeń w jednym miejscu stosuje autor prawie pod koniec każdego tomu. Zwykle zresztą z niezłym efektem.

Na pewno na pochwałę zasługuje za to swoboda i pomysłowość z jaką autor kreuje nowe kontynenty, rasy, narody i plemiona. Dość niebanalni są tez eriksonowscy bogowie. Sympatie zwłaszcza budzą ich ludzkie przywary i zdolność do ... popełniania błędów. Co do oryginalności pomysłów to co prawda moje nastoletnie dziecko się śmieje, że ascendencja i portale to immanentna cecha popularnego serialu StarGate, ale któż to wie kto od kogo czerpał pomysły...

Trochę pochwaliłam, nieco ponarzekałam, ale niewątpliwie "Malazańska księga poległych" jest interesującym czytadłem. Chciałam napisać "przyjemnym", ale biorąc pod uwagę hektolitry przelanej na kartach tej książki krwi to chyba nie jest właściwy przymiotnik.;)

Friday, January 18, 2008

"Malazańska księga poległych" Steven Erikson tomy 1-5

Ostatnie tygodnie upływają mi pod znakiem sagi Eriksona. Jak ją zaklasyfikować - najbardziej odpowiada mi chyba określenie "batalistyczna fantasy". Jak dotąd liczni bohaterowie wciąż walczą i spiskują, trup ściele się gęsto, krew płynie szerokim strumieniem. Mamy bitwy mniejsze i większe, rozważania o taktyce i strategii, szczegółowe opisy starć i walki wręcz, a wszystko okraszone magią i czarami. Niezbyt kobieca lektura ;).

Poszczególne tomy są nieco nierówne jakościowo. Momentami Erikson lekko przynudza, to znowu stopniuje napięcie i nadaje akcji wysokie obroty. Przyznam , ze na poczatku 1 tomu irytował mnie ten rój bohaterów, miast, kontynentów, alternatywnych rzeczywistości, magów różnej maści. Miałam wrażenie, ze autorowi sprawia jakaś niezdrową uciechę - z jednej strony zalewanie czytelnika informacjami, a z drugiej stony skapienie istotnych wiadomości.
Ale od połowy 1 tomu wciągnęła mnie dość wartka narracja, przyzwyczaiłam sie do stylu Eriksona i obawiam się, że nasycę swoją ciekawość losów Imperium Malazańskiego dopiero wraz z ostatnim tomem.

Początek

Mój kolejny blog, związany z pasją chyba nawet silniejszą niż kulinaria.
Dzień bez kilku przeczytanych stronnic dobrej książki jest dniem straconym. Dochodzę do wniosku, że już strasznie dawno nie zmarnowałam dnia...;)
Będę tu zapisywać moje luźne notatki i spostrzeżenia z aktualnych lektur.